niedziela, 13 kwietnia 2014

Marcin Ostrychacz, "Zamiatając pod wiatr"

Podoba mi się w tych wierszach wiara, że skoro mam pomysł na to jak zacząć wiersz, to jakoś pójdzie. I idzie. Słowa leją się Ostrychaczowi łagodnie, bez niepotrzebnych przestojów. Potem kwestia puenty. Ta zazwyczaj nieco sentymentalna jak u dziewietnastoletniego  poety lat 90 mieszkającego w kwidzyńskim internacie.

Podoba mi się w tych wierszach to, że bez obawy są nieco przegadane. Ostrychacz to gaduła. Widzę w tym szczerość i wiarę, że skoro tak się napisało, to niech tak zostanie.

Autor w dowód dojrzałości poetyckiej odchodzi z pierwszego planu, skupiając się na temacie wiersza. Prosty pomysł na formułę tekstu może urosnąć to wagi tematu, jak w wierszu „Pod łóżkiem”.


Ten wiersz nie mówi o wycinaniu piersi
O wysypiskach płodów w dalekiej Kanadzie
Czy samobójstwach uregulowanych prawnie. (…)

Kusi go oczywiście niepotrzebny wygłup, jak każdego. Zrobić coś dziwnego, nawet barokowego. Nie ważne czy to potrzebne, ważne by brzmiało niecodziennie. Na szczęście nie zdarza się to często. Taki powiedzmy „amalgamat bezużytecznych staroci” w wierszu „Szara kartka”. Już w pierwszym wersie taki gargamel, wiedziałem od razu, że nic nie zrozumiem z tego wiersza, że nie przebiję się do niego. Ale to wybór poety, a jego wybór czytelnik ma uszanować. Zresztą ratują go słowa: „W moich wierszach nie ma brzydkich dziewcząt”, bo widzę oczami wyobraźni to, co chcę zobaczyć, w okolicznościach dla mnie kluczowych. A „świat na ostrych kołach zjeżdża ze stromej ulicy.”

Można się bawić tymi wierszami, czytając je na kilka sposobów. Trudno jednak dobrać np. do recytacji, na scenę taki, który jest rzeczywiście sceniczny, zawiera emocje, mówi o emocjach. Nie jest jednak beznadziejnie, szczególnie te przegadane, jak pisałem, wiersze, rzeczywiście coś mówią o poecie, o jego otoczeniu. Mówią bez zbędnych udziwnień, mówią bardzo odważnie.

„Oczy Marysi” to wiersz o tym, że wszystko jest szare tylko nie jej oczy. Tych szarości, przyznam, wszystkich nie doczytałem, szkoda mi było czasu. Taki jest Ostrychacz – on nie przejmuje się tym, że czytelnik ma już dość, nie chce, nie jest ciekawy, co jeszcze poeta uważa za szare, tym bardziej, że niczego nowego to już nie wnosi. Ale ten autor ma to gdzieś. Uznaję tę postawę za właściwą, nawet jeśli wiersz jest chujowy. Słowem, rzeczywiście zamiata pod wiatr.

Podsumowując, dużo życia w tych wierszach, w całym tomie. To życie jednak widzę przez szybę. Dzieje się tu, dzieje, ale nie mam możliwości wejścia w to życie.



Marcin Ostrychacz, „Zamiatając pod wiatr”, WBPiCAK, Poznań 2013




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz