sobota, 11 stycznia 2014

"Niezniszczalny" Deana Koontza robi porządki w piwnicy

Nowy rok w piwnicy to zdecydowanie zabawa w kryminalne i horrory. Tym razem na taśmie "Niezniszczalny" Deana Koontza, autora, który prawie zanudził mnie w poprzedniej czytanej przeze mnie kryminalnej, sensacyjnej. "Niezniszczalny" to inna opowieść. Nie od razu wpadamy w wir wydarzeń, nie od razu pościgi i strzelanina. 

Marty Stillwater autor powieści kryminalnych (S. King również często swoich bohaterów uposaża he, we własne cechy) zaczyna odnosić sukcesy w życiu zawodowym. Prowadzi też szczęśliwe życie rodzinne z żoną i dwiema córkami. Niestety coś/ ktoś wchodzi mu w paradę, mianowicie człowiek zupełnie do niego podobny, sobowtór. Kim jest ów sobowtór dowiemy się pod koniec książki. W każdym razie jest on bardzo niebezpieczny, zdecydowany mordować bez zmrużenia powiek a przede wszystkim pragnie odebrać to, co, jak twierdzi, Stillwater mu odebrał, czyli rodzinę.

Autor snuje opowieść z punktu widzenia Stillwatera, samego sobowtóra, jak też od strony agentów organizacji o nazwie SIEĆ. Nie mogę więcej mówić, bo zdradziłbym zbyt wiele. 
Książka ma charakter thrillera psychologicznego, powiedzmy. Choroba Marty'ego polegająca na nagłych atakach paniki, zanikach pamięci, tzw. fuga, to jedyna zadra w jego szczęśliwym życiu. Z początku nawet dodaje pikanterii całej historii, ponieważ czytelnik może mieć wątpliwości czy sobowtór to rzeczywistość, czy raczej wytwór wyobraźni pisarza, jak to sugerował policjant podczas jedynego przesłuchania w domu Stillwaterów po pierwszym ataku sobowtóra. Potem jednak domniemana fuga zanika , cofa się i główny bohater jest oczywisty jak na głównego bohatera przystało. Właśnie.

Koontz w swojej opowieści często przywołuje nazwiska aktorów filmowych kojarzonych jako ekranowych herosów. Można odnieść wrażenie, raczej niczym nie umotywowane, że autor stara się udowodnić, iż życie bohaterów jego książki to tylko film, rzecz wyśniona. Można pójść dalej i pomyśleć, że przywołując bohaterów filmowych stara się udowodnić tezę szekspirowską, nie wiem jednak w jakim celu. 

Autor kryminałów koniecznie chce wpleść do swojej narracji kilka spostrzeżeń dotyczących życia w świecie, co czasem razi, bywa niepotrzebne, ale w sumie jakoś się broni. Takie ambicje pisania dla dobra publicznego?

Sobowtór/ replikant zauważa, że Paige - żona Stillwatera nie jest uległa. Jej agresja jest właściwa replikantom. Zauważa, że jego prawdziwa żona, prawdziwa kobieta, kobieta z tego świata byłaby uległa, posłuszna. Hm, prawdziwa kobieta musi być posłuszna? W przeciwnym razie jest podejrzana o bycie replikantem. Co na to Magdalena Środa? Co na to ks. Proboszcz?

Ta książka to niezła zabawa.


Dean Koontz, "Niezniszczalny", Wydawnictwo Albatros, 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz